Wyłącz preloader

Popularne posty

Rozświetlone Niebo — część 2

lipca 01, 2021
Afuś
⭑✦•⊱ Ze specjalną dedykacją dla Vi ⊰•✦⭑

        Wielkie miasto wyglądało zupełnie inaczej, gdy patrzyło się na nie z góry. Mieszkanie babci może i nie było na najwyższym piętrze, ale z balkonu dało się dostrzec kilka mniejszych bloków, budynki w centrum, a nawet drobny kawałek plaży. Z wyższych budynków, punktów widokowych czy pobliskiej latarni morskiej pewnie byłoby widać, więcej, ale Sethowi to wystarczało. Siedział na fotelu, owinięty ciepłym kocem i popijał gorącą czekoladę z ulubionego kubka z jednorożcem, rozkoszując się chłodnym wieczornym powietrzem.
        Poranek po nieprzespanej nocy nie należał do najłatwiejszych. Seth nie był w stanie nawet otworzyć oczu, a muzyka płynąca z głośników wcale nie pomagała mu się dobudzić. Wrzaski wokalisty i ostre gitarowe solówki sprawiały, że czuł się jak na koncercie i zdecydowanie nie chciał go opuszczać, nie kiedy zaczynała się jedna z jego ulubionych piosenek.
        Dopiero chłód, jaki poczuł, gdy babcia szarpnęła za kołdrę, sprowadził go na ziemię. Spojrzał na nią niemal przerażony, w panice próbując złapać za koniec materiału, ale było już za późno.
        — Wstawaj już, zaraz jedziemy — Babcia pośpiesznie zwinęła pierzynę w coś na kształt nierównego wałka. — Śniadanie czeka w kuchni.
        — Nie mógłbym zostać jeszcze trochę? — Spytał, z trudem się podnosząc. Przetarł oczy piąstkami, zanim wstał całkiem i leniwie zaczął włóczyć nogami po zimnej posadzce w poszukiwaniu nieco za dużych tymczasowych kapci.
        — Mógłbyś, — kobieta ruszyła przez przedpokój — ale cała ta akcja to był twój pomysł. — Rzuciła wesoło i przysiadła przy stole. — Wiesz, chciałabym nawet, żebyś częściej tu był, mógłbyś się bardziej oswoić z tym miejscem.
        — Oswoić? — Usiadł naprzeciwko i wziął kilka szybkich łyków soku. — Mógłbym się oswoić, ale dalej nie rozumiem, czemu od nas uciekłaś…
        Seniorka roześmiała się
        — Wyprowadzka to nie ucieczka, wyjdzie wam to na dobre, mi zresztą też. Nie będziecie mieli starej baby na głowie, a ja w końcu się wyszaleję za całe życie. A to mieszkanko? Kto wie, może kiedyś będzie twoje.
        — Babciu nie mów, jakbyś umierała…
        — Myślisz, że muszę umrzeć, żebyś tu mieszkał? Jak trochę podrośniesz, to znajdziesz szkołę gdzieś tu blisko. Liceum? Może nawet studia, rodzice byliby dumni gdybyś poszedł na studia.
        — A ty nie?
        — Zawsze będę dumna jeśli tylko będziesz robił to co lubisz, a poza tym… Jak mogłabym nie być dumna z tak zajebistego wnuka?

        Droga na farmę była wyjątkowo spokojna. Seth miewał czasami wrażenie, że nikt inny nie jeździ już tymi drogami, częściej widywał tam traktory niż jakiekolwiek inne pojazdy, ale wcale na to nie narzekał. Uwielbiał ciszę, jakiej w mieście nie dało się zaznać, a widok pól zboża po obu stronach jezdni niesamowicie go uspokajał. Jak dotąd siedział wciśnięty w fotel, jednak gdy tylko dostrzegł w oddali własne krówki, szybko się podniósł i otworzył okno.
        — Hej! — Zawołał wesoło, nawet jeśli wiedział, że jedyną odpowiedzią, jaką dostanie, będzie leniwe muczenie. Babcia nie była w stanie powstrzymać śmiechu.
        — Ale ty kochasz te swoje łaciatki. — Zmierzwiła wnukowi włosy.
        — Są przecież częścią rodziny — mruknął jak gdyby miał babci za złe, że nie było to dla niej oczywiste.

        Po wszelkich powitaniach z rodzicami, jak i z całym zwierzyńcem, Seth mógł w końcu wcielić swój plan w życie. Zakradł się do starej szopy, w pobliżu której zaparkowali zaledwie kilka minut wcześniej. Rodzice trzymali tam składane meble ogrodowe i narzędzia, ale dość rzadko tam zaglądali, więc było to idealne miejsce, by ukryć tam wszystko, co Seth przemycił z miasta. Dopiero gdy wszystkie paczki i pudełka wylądowały w składziku, chłopiec pociągnął babcię do domu. Kuchnia na szczęście była wolna, mogli więc panoszyć się, ile tylko chcieli, a przy kulinarnej fantazji babci, doskonale wiedzieli, że będą potrzebować mnóstwa czasu.
        — Co tak pachnie? — Męski głos rozległ się w przedpokoju. Seth niemal podskoczył, słysząc ojca, był pewien, że mają jeszcze chociaż trochę czasu, zanim wróci, ale wieczór nadszedł szybciej, niż ktokolwiek mógł się tego spodziewać.
        — Nic takiego — Wydusił chłopiec, chowając za plecami pojemnik z przekąskami, zapominając o całym bałaganie, który pozostał na blacie. Tego nie był już w stanie ukryć, tak samo jak blaszki z ciastem, którą babcia akurat wyjmowała z piekarnika.
        — Z jakiej okazji takie pyszności? Knujecie coś?
        — A tam knujecie od razu — Kobieta zerknęła rozbawiona na zięcia — dziecko ci próbuje niespodziankę zrobić, a ty taki podejrzliwy od razu. Wstydziłbyś się, wiesz?
        — Dobra, to nie przeszkadzam wam już. — Mężczyzna się roześmiał i zaczął powoli wycofywać. — Wołajcie gdybyście czegoś potrzebowali.
        Chłopiec odetchnął z ulgą i wyjrzał za framugę, by upewnić się, czy tata faktycznie już poszedł. Na szczęście mężczyzna szybko zniknął z pola widzenia, a z salonu słychać było, jak opowiadał żonie o planach na weekend. Pewnie nawet nie zauważył, kiedy syn wyszedł z domu, oświetlając sobie drogę latarką.

        Seth wpadł do domu niecałą godzinę później. Zanim był w stanie cokolwiek z siebie wydusić, wsparł się o framugę i spojrzał na rodziców, ciężko dysząc. Wypieki na jego twarzy jeszcze bardziej zaniepokoiły rodziców.
        — Coś się stało?
        — Tak. Babcia… ona… — Wysapał, wskazując palcem na drzwi — Musicie to zobaczyć.
        Dorośli bez zastanowienia poderwali się z miejsca i ruszyli za synem, nie zwracając nawet uwagi na to jak bardzo się uspokoił, gdy tylko ruszyli za nim. W podskokach ruszył do ogrodu, sam nie wierzył, że jego umiejętności aktorskie aż tak mogły kogokolwiek zmylić, nawet jeśli udało się to tylko dzięki zwykłej rodzicielskiej trosce.
        Właściwie nie wiedzieli, czego mogli się spodziewać. Z początku myśleli, że mogło chodzić o jakiś nagły wypadek, zasłabnięcie czy może zawalenie się stodoły, ale z całą pewnością nie spodziewali się tego co zastali na miejscu.
        Ogród rozświetlił się tysiącem drobnych światełek podwieszonych gdzieś pod altanką, na huśtawce ogrodowej, a nawet na gałęziach najbliższych drzew. Na bogato zastawionym stole, oprócz wszystkich przysmaków przygotowanych z babcią, znajdował się niewielki odtwarzacz wraz z całą stertą ulubionych płyt taty, jedna była już nawet w środku.
        — Wiem, że nie możemy pojechać na festiwal, — chłopiec złapał rodziców za ręce, — więc zrobiliśmy festiwal tutaj. Nie wiem, czy jest taki sam jak ten prawdziwy, ale obiecuję, że będzie super.
        Obserwował ich twarzy nieco zaniepokojony, próbował się upewnić, czy nie są przypadkiem źli, za to, że zorganizował coś takiego o tej porze i to bez ich wiedzy. Zamiast złości był w stanie dostrzec jedynie wzruszenie, szczególnie w oczach ojca.
        — Jest wspaniały — mężczyzna wciąż obserwował całą magiczną scenerię w oszołomieniu, ciężko mu było uwierzyć, że Seth tak bardzo chciał spełnić jego marzenie. Szybkim ruchem otarł łzy z policzka i przykucnął, by przytulić synka najmocniej, jak tylko mógł.
        — Ah czekaj, to nie wszystko — Chłopiec odkleił się od ojca dopiero po dłuższej chwili. Był pewien, że skoro same dekoracje tak mu się spodobały, z głównej niespodzianki ucieszy się jeszcze bardziej. Szybko wyciągnął z szopy kilka foliowych worków.
        Papierowe lampiony okazały się cięższe do złożenia, niż Seth mógł się spodziewać, ale gdy tylko poszybowały w niebo, poczuł się dumny jak jeszcze nigdy wcześniej. Światełka mknęły po niebie jeden za drugim, prześcigając się między sobą, by w końcu zniknąć gdzieś między chmurami.

        Nie był to może prawdziwy festiwal lampionów, ale dla Setha i jego ojca był jeszcze lepszy. W końcu pierwszy raz i mieli okazję spędzić go razem. Niestety był to też ostatni raz gdy mogli rozświetlić razem niebo.
Wszyskie etykiety:

Brak komentarzy

Prześlij komentarz