» LGBT+ » Lisi demon
Lisi demon
lutego 02, 2020
Afuś
Ze specjalną dedykacją dla Vi
Poranna mgła wciąż spowijała drogę do świątyni. Choć słońce było już dość wysoko, kamienna ścieżka nadal ukrywała się w chłodnym cieniu gęstych drzew. Dla strażnika tego wzgórza byłby to kolejny leniwy, letni poranek, jednak dźwięk kroków niosący się po lesie zakłócił jego spokój.Mężczyzna sunący przez alejkę poruszał się z niesamowitą gracją, odgarniając co jakiś czas długie włosy opadające mu na ramiona. Rozglądał się uważnie, mrużąc lekko oczy, jak gdyby czegoś wypatrywał. Każdy najdrobniejszy szmer przykuwał jego uwagę, sprawiając, że jego serce biło szybciej.
— Ezra? To ty? — Zatrzymał się, słysząc kolejny szelest, tuż przy samej ścieżce. Ku jego rozczarowaniu, odpowiedziała mu jedynie głucha cisza. Nie chciał wierzyć, że wieści o mieszkającym tu lisim demonie to tylko plotki, nadal miał nadzieję, że go tu znajdzie, a z minuty na minutę rozcz
arowywał się coraz bardziej.
Strażnik wylegiwał się na jednej z wysokich gałęzi, poruszając nieznacznie swoimi dziewięcioma ogonami, nie przejmował się zbytnio przybyszem. Spoglądając na mężczyznę z lekkim rozbawieniem, czekając, aż ten w końcu podniesie wzrok. Naprawdę myślał, że lisi demon, będzie tak po prostu hasał w trawie? To przecież oczywiste, że nie objawi się byle komu i byle gdzie, szczególnie w dni takie jak te, gdy nie miał zbyt wielu obowiązków.
— Szukaj dalej, Rybko — w głowie mężczyzny rozbrzmiał melodyjny głos, niewątpliwie należący do Ezry.
Śnieżnobiały lis opuścił jednak swoją kryjówkę, czuł, że “rybka” i tak nie trafi na jego trop, nieważne ile wskazówek podsunie mu pod nos. Co prawda nie był głupi, ale wyglądał na zagubionego. Lisiasty czmychnął szybko pomiędzy nogami mężczyzny, gdy ten najmniej się
tego spodziewał, po czym wyrósł tu przed nim, przybierając ludzką postać.
— Kopę lat, Rybko — Szepnął Ezra, przytrzymując przyjaciela, by ten nie stracił równowagi.
Blondyn co prawda nie lubił być nazywany rybką, ale teraz był najszczęśliwszą rybką na świecie. Złapał się kurczowo ramion przyjaciela, jak gdyby chciał się upewnić, że ten nie rozpłynie się zaraz w powietrzu. Nie chciał zostać znowu sam, nie teraz, gdy w końcu poczuł się bezpiecznie. Ezra na szczęście nie zniknął, zamiast tego poprowadził mężczyznę, do świątyni, której strzegł. Zacisnął mocno palce na jego dłoni, najwyraźniej też musiał się upewnić, że nie jest już sam.
— Hej, Nyx, jak właściwie mnie znalazłeś? — Spytał nagle, gdy byli już prawie na miejscu. Nyx w odpowiedzi jedynie się uśmiechnął i wyprzedził nieco kompana, by ten mógł podziwiać jego rozpromienioną twarz.
— Słyszałem pogłoski — stwierdził w końcu — Tutejsi mówili, że w pobliżu świątyni grasuje lis o dziewięciu ogonach, musiałem to sprawdzić. To niesamowite jak wpasowałeś się w ich wierzenia.
Ezra zaśmiał się cicho.
— A ty nie masz takiego miejsca? Pewnie gdzieś są ludzie, którzy wierzą w syrenki, czy inne rybki. — Uśmiechnął się złośliwie. — Zresztą… skąd wiedziałeś, że chodzi o mnie? Są przecież inne lisy.
— Nariego natura nie obdarzyła tak hojnie w ogonki, jak ciebie, a innych lisów nie znam, tak czy siak warto było sprawdzić. Przyznaj, też się cieszysz, że mnie widzisz. — Nyx puścił koledze zalotnie oczko.
Świątynia z bliska robiła jeszcze większe wrażenie, nie wyglądała na porzuconą czy zaniedbaną, tak jak o niej mówiono, ba, sprawiała wrażenie świeżo wyremontowanej. Nawet karpie koi pływające w przyświątynnej sadzawce były wyraźnie zadowolone z opieki strażnika.
— Witam w moim królestwie — rzucił z dumą Ezra, przekraczając ostatnią z kilkunastu drewnianych bram ustawionych na ścieżce i schodach. Dopiero gdy znaleźli się na dziedzińcu, blondyn dostrzegł kilka mniejszych budynków, z których składał się chram. Szybko domyślił się, że tylko część z nich faktycznie było miejscem modlitw, inne stały się obiektami gospodarczymi, a któryś na pewno służył za wygodne mieszkanko dla białego lisa. Nawet jeżeli cały ten teren był teraz jego domem, potrzebował schronienia w razie, gdyby zjawili się w pobliżu wyznawcy. Na szczęście śmiertelnicy wyjątkowo rzadko się tu zapuszczali.
Nyx rozglądał się jeszcze chwilę, zanim ruszył w stronę sadzawki. Chciał zwiedzić każdy centymetr świątyni, jednak jego rybia natura wzywała go do wody, a zmęczenie po długiej podróży dawało się mu we znaki. Przyjaciel spoglądał na niego pytająco, jednak ciekawskie lisie oczka mu nie przeszkadzały. Syren zsunął powoli kimono z ramion, odsłaniając przed Ezrą smukłą nagą sylwetkę. Uśmiechnął się jeszcze do lisa przez ramię, zanim zanurzył się w wodzie.
— Nie wolisz, żebym najpierw cię oprowadził?— Szepnął niepewnie Ezra, siadając przy oczku wodnym. Obserwował, jak nogi Nyxa zmieniły się w błękitny, lśniący, rybi ogon, a jego uszy przybrały kształt przypominający nieco płetwę. Mężczyzna wynurzył się i przybliżył do lisa, tak by niemalże zetknąć się z nim nosem. Ezra machnął niespokojnie wszystkimi ogonkami.
— Głupiutki lisek — szepnał blondyn — Szukałem cię przez setki lat, by spędzić z tobą chociaż trochę czasu, nie zamierzam go marnować.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kochaaam mocno! Mój lisek i moja rybka słodka❤️
OdpowiedzUsuńTak ładnie piszesz, że zawsze jak czytam chce mi się aż płakać 🥰😭
Vi~
Aaaaa cieszę się strasznie że ci się podoba ❤️
UsuńCiekawa historyjka, choć generalnie nie przepadam za Yaoi a widzę, ze ostatnio jest jakis ciekawy bum na to haha xD czy te rozdziały są jakąs ze sobą powiązane? bo widze, że każdy z nich to zupełnie coś innego ale jednocześnie zatytułowane wspólnie Kroniki. Więc jak te historyjki się łączą?
OdpowiedzUsuńWszystkie pochodzą z jednego uniwersum współtworzonego z Vi. Nie wszystkie postaci mają jakieś powiązania, ale chociażby tutejsi chłopcy kolegują się z Narim, który pojawił się w Sora no yōna aoimoku, w przyszłości planuję napisać też coś o rodzinie Marcusa z Lokatorów, o przybranych synach Nyxa, mam też do wspomnienia o mnóstwie innych postaci, myślę, że jak będzie ich więcej, połączenia będą bardziej widoczne
Usuń