» Autorskie » Rozświetlone Niebo — część 1
Rozświetlone Niebo — część 1
czerwca 25, 2021
Afuś
⭑✦•⊱ Ze specjalną dedykacją dla Vi ⊰•✦⭑
Niewielu potrafiło docenić życie na wsi, z dala od miejskiego zgiełku, rozświetlonych budynków i wiecznie zakorkowanych ulic. Tamtejsze dzieciaki wciąż opowiadały o tym jak bardzo chcą się stamtąd wyrwać, marzyły o karierze, mieszkaniu w wieżowcach i życiu w samym sercu metropolii, nie zwracając nawet uwagi na to jak magiczna była ich okolica. Seth nigdy nie potrafił tego zrozumieć, w końcu kochał to miejsce z całego serca, szczególnie gdy słońce chowało się już za horyzontem, a na niebie pojawiały setki gwiazd. Czegoś takiego nie dało się zobaczyć w wielkim mieście.
— Widzisz to? — Mężczyzna siedzący tuż przy chłopcu wskazał palcem na unoszące się w oddali światełka. Drobne połyskujące punkciki wysuwały się powoli zza drzew i wznosiły do nieba całymi stadami.
— To od strony morza? — Seth zerknął przelotnie na niebo i wrócił do głaskania krowy, która wciąż trzymała głowę na jego kolanach. Mućka zerknęła na niego oczami pełnymi zaufania i trąciła go lekko nosem, jak gdyby sama chciała, żeby popatrzył trochę dłużej.
— Mhm… W mieście mają dziś festiwal na plaży — Ojciec uśmiechnął się lekko i położył jeszcze na trawie, obserwując lampiony płynące po niebie. — Chciałbym was tam kiedyś zabrać, ciebie i mamę. — Rzucił rozmarzony. Plażowe imprezy odbywały się w mieście już od kilku lat, a on wciąż nie miał okazji w nich uczestniczyć ze swoją rodziną, chociaż zawsze tego chciał.
— Stąd też dobrze widać — mruknął Seth, opierając się wygodnie o swoją ukochaną krówkę. Był już co prawda nieco śpiący, ale uwielbiał spędzać tak czas z tatą, szczególnie jeśli w dzień nie mieli na to zbytnio możliwości. Noce po przepracowanym dniu były idealne, by chociaż przez chwilę porozmawiać.
— Chłopcy? Co wy tam jeszcze robicie? — Głos kobiety poniósł się po całym podwórzu — Zimno już, wracajcie szybko, bo się przeziębicie!
Mężczyzna powoli się podniósł, zmierzwił jasne włoski synka i wyciągnął do niego rękę, by pomóc mu wstać, ale zanim się spostrzegł Seth już spał.
Rano chłopiec nie pamiętał już, jak znalazł się we własnym łóżku, domyślał się tylko, że musiała być to sprawka jego rodziców, w końcu zawsze przynosili go do domu gdy zasypiał gdzieś na trawie, w samochodzie czy w stodole, a to zdarzało się dość często w czasie wakacji.
Przez chwilę spoglądał w sufit, nucąc coś pod nosem. Leniwie zrzucił kołdrę na podłogę i przerzucił się na bok, chciał poleżeć jeszcze chociaż chwilę, ale temperatura w pokoju wydawała mu się zbyt ekstremalna. Potrzebował chłodnego prysznicu i to szybko.
Po wyjściu z łazienki zszedł kilka schodków w dół, by przystanąć na półpiętrze i oprzeć głowę na barierce. Miał stamtąd doskonały widok na całą kuchnię, spokojnie mógł obserwować, jak jego matka roześmiana przygotowywała śniadanie, podczas gdy ojciec obejmował ją do tyłu, całował po karku i dopraszał się, by mógł jej jakoś pomóc. Seth uwielbiał ich obserwować, szczególnie gdy oboje byli tak szczęśliwi. Czasami zastanawiał się, czy gdy dorośnie, też będzie mu dane tak bardzo kogoś pokochać.
— Nie śpisz już? — Kobieta uśmiechnęła się ciepło, widząc, jak syn wychylił się ostrożnie zza framugi. Chłopiec sam wyszczerzył się szeroko i popędził w głąb kuchni, gdzie czekało na niego śniadanie.
— Jest za gorąco, żeby spać — Westchnął, biorąc kęs kanapki do ust i zerknął na ojca, który przyglądał mu się z łagodnym uśmiechem. Mężczyzna skradł jeszcze całusa żonie i sam zasiadł przy stole z własnym talerzem. Widział, że syn pomiędzy kolejnymi gryzami próbował coś powiedzieć, ale czekał cierpliwie, aż sam to z siebie wyrzuci.
— M… Ten festiwal. — Mruknął w końcu. — Czemu tak bardzo chcesz jechać?
Ojciec uśmiechnął się lekko. Nie spodziewał się, że Seth będzie się jeszcze zastanawiał nad tamtą rozmową, nie sądził nawet, że cokolwiek z niej zapamięta, wydawał się wyjątkowo zmęczony poprzedniego wieczoru.
— Chcę jechać… bo to świetna zabawa. Ludzie bawią się przy muzyce, spędzają czas, są nawet konkursy i różne gry, pyszne jedzenie i przede wszystkim te lampiony. Nie chciałbyś zobaczyć tego z bliska?
— Chcę. — Odezwał się po chwili zastanowienia. — Czemu akurat lampiony? Wiem, że są ładne i w ogóle, ale czemu z tego wszystkiego najbardziej do nich cię tak ciągnie?
— Przypominają mi młodość — Mężczyzna uśmiechnął się nieco tajemniczo.
Chłopiec zamyślił się mocno. Ojciec nigdy nie wydawał mu się stary, a przynajmniej nie na tyle, by opowieści o młodości musiały brzmieć tak przesadnie nostalgicznie. Dobrze pamiętał, jak rodzice opowiadali o tym, jak zeszli się jeszcze w liceum, a zaraz po ukończeniu szkoły wynieśli się na wieś i założyli rodzinę. Musiałby nie zdać z parę razy, żeby można go było nazwać starym.
— Czasami gadasz, jakbyś miał ze sto lat — Mruknął blondyn, spoglądając przenikliwie na tatę.
— Może mam? — Roześmiał się tylko.
W ciągu dnia ciężko było im wrócić do tej rozmowy. Gdy rodzice byli zajęci pracą na farmie, Seth siedział w pokoju, ćwicząc grę na gitarze. Szło mu całkiem nieźle, jak na dzieciaka, który niedawno zaczął, ale frustrowało go to jak plątały mu się palce i fakt, że wciąż miał zbyt drobne dłonie, by móc odpowiednio złapać struny przy niektórych chwytach. Rozpraszał się jeszcze bardziej kiedy myślał o tacie i jego małym marzeniu.
Westchnął ciężko i odłożył instrument na jego miejsce i dość niepewnie sięgnął po telefon. Przez chwilę wgapiał się w wyświetlacz, zastanawiając się, czy faktycznie powinien dzwonić, ale… Czemu nie?
Pośpiesznie wybrał numer i zerknął jeszcze dla pewności na zdjęcie kontaktu, tak dla pewności, czy dzwoni do dobrej osoby. Każdy kolejny sygnał sprawiał, że coraz bardziej stresował się rozmową, dopiero gdy kobieta odebrała, chłopiec odetchnął z ulgą.
— Tak skarbeńku? Coś się stało? — Babcia brzmiała na zatroskaną, nawet jeśli musiała przekrzykiwać się z głośną rockową muzyką, grającą gdzieś w tle. Piosenka przycichła dopiero po chwili.
— Mogłabyś mnie zabrać do miasta?
W ciągu dnia ciężko było im wrócić do tej rozmowy. Gdy rodzice byli zajęci pracą na farmie, Seth siedział w pokoju, ćwicząc grę na gitarze. Szło mu całkiem nieźle, jak na dzieciaka, który niedawno zaczął, ale frustrowało go to jak plątały mu się palce i fakt, że wciąż miał zbyt drobne dłonie, by móc odpowiednio złapać struny przy niektórych chwytach. Rozpraszał się jeszcze bardziej kiedy myślał o tacie i jego małym marzeniu.
Westchnął ciężko i odłożył instrument na jego miejsce i dość niepewnie sięgnął po telefon. Przez chwilę wgapiał się w wyświetlacz, zastanawiając się, czy faktycznie powinien dzwonić, ale… Czemu nie?
Pośpiesznie wybrał numer i zerknął jeszcze dla pewności na zdjęcie kontaktu, tak dla pewności, czy dzwoni do dobrej osoby. Każdy kolejny sygnał sprawiał, że coraz bardziej stresował się rozmową, dopiero gdy kobieta odebrała, chłopiec odetchnął z ulgą.
— Tak skarbeńku? Coś się stało? — Babcia brzmiała na zatroskaną, nawet jeśli musiała przekrzykiwać się z głośną rockową muzyką, grającą gdzieś w tle. Piosenka przycichła dopiero po chwili.
— Mogłabyś mnie zabrać do miasta?
Wszyskie etykiety:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy
Prześlij komentarz