» LGBT+ » Zimowe dni [11] Mąż
Zimowe dni [11] Mąż
grudnia 21, 2018
Afuś
Nadgarstki bolały mnie już od lepienia uszek, zupełnie tak samo, jak barki i ramiona, a za każdym kolejnym razem, gdy farsz zamykał się w cieście, czułem się coraz gorzej. Nie było to obrzydzenie, miałem już po prostu dość. Gdybym mógł, rzuciłbym to w cholerę i ukrył się przed całym światem pod kołderką. Jedyne co mnie powstrzymywało, to obecność ukochanego, który w kuchni odnalazł się idealnie. Chłopak bez przerwy się uśmiechał, nucił coś pod nosem, a czasem zerkał na mnie lub na moją matkę, by po chwili znów oddać się pracy.
Kobieta spoglądała na nas z niesmakiem, gdy tylko chłopak znajdował się zbyt blisko mnie, okazjonalnie uśmiechała się fałszywie w odpowiedzi na jego komplementy, jednak przez większość czasu całkowicie nas ignorowała, skupiając się jedynie na pakowaniu farszu w ciasto. Miałem wrażenie, że chciała nas zabić.
Dominik zupełnie nie zwracał uwagi na jej złośliwości. Nadal posyłał jej ciepłe uśmiechy, próbował nawiązać rozmowę i starał się pokazać, jak dobrym byłby dla niej zięciem, gdyby tylko mógł mnie poślubić. Naprawdę bardzo się starał. Od samego patrzenia robiło mi się go szkoda.
Odstawiłem dokończonego pierożka na przeznaczony do tego talerz i podparłem się o stół.
— Natan, wszystko w porządku? — Chłopak ułożył dłoń na moim ramieniu i delikatnie pogładził mnie kciukiem.
— Tak tak, wszystko okej. — Wysiliłem się na słaby uśmiech na znak, że nie musiał się o mnie martwić. — Możemy na chwilę wyjść? - ściszyłem głos, tak by matka tego nie słyszała. Przybliżył się nieznacznie do mnie, pewnie chciał spytać, czy na pewno dobrze się czuję. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, pociągnąłem go za rękę do drzwi.
Dominik posłusznie poszedł za mną do pokoju i tak samo jak ja, przysiadł na łóżku. Wpatrywał się we mnie jak w obrazek, najwyraźniej próbował wyczytać, co jest nie tak. Wyglądał na jeszcze bardziej zmartwionego niż przed chwilą.
Bez słowa ukryłem twarz w objęciach chłopaka, tyle wystarczyło, by zrozumiał. Nie próbował pocieszać mnie pustym “wszystko będzie dobrze”, wiedział, że i tak bym w to nie uwierzył.
— Chcesz tak trochę posiedzieć? — spytał, jednak nie poczekał na odpowiedź. Okrył nas razem kocem, zadbał też o to, żeby nie było mi zimno. Zrobił wszystko, bym mógł poczuć się przy nim bezpiecznie. Naprawdę byłby wspaniałym mężem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy
Prześlij komentarz