» Autorskie » Przyjaciel
Przyjaciel
października 31, 2017
Afuś
Wybiła północ, kiedy chłopak przekroczył bramę cmentarza, dźwięk jego kroków odbijał się głuchym echem. W powietrzu unosiła się gęsta mgła. Drzewa kołysały się na wietrze, przypominały żywe istoty, spacerujące między grobami.
Młodzieniec czuł czyjąś obecność. Bywał tu często, ale nigdy nie sądził, że kogoś tu spotka. Nawet go to cieszyło, od dawna nie rozmawiał z innymi ludźmi... lub też nie do końca ludźmi, chociaż w istnienie kreatur znanych z książek czy kina nie wierzył. Nawet nie zauważył, kiedy minął sypiącą się już kaplicę, szedł dalej przed siebie, nie patrząc nawet pod nogi.
Zatrzymał się, dopiero gdy usłyszał swoje imię. Głos wydawał się znajomy, jednak twarzy właścicielki nie był w stanie sobie przypomnieć. Nie zastanawiał się nawet, co w środku nocy mogłaby robić młoda dziewczyna na cmentarzu. Bez wahania obrócił się w tamtą stronę, ale takiego widoku się nie spodziewał.
Stała bosymi stopami na kamiennej ścieżce, otulała ją siwa mgła, światło księżyca obijało się od jej jasnych włosów. Śliczna twarzyczka, jaką pamiętał, teraz była popękana, pokryta ciemną krwią, która sądząc po śladach na pożółkłym obliczu, wypływała z oczu, pod jednym z nich było widać kilka pasożytów zajadających się jej naskórkiem. Z wielkim trudem zrobiła krok w jego stronę. Nic dziwnego, ciężko się chodzi, gdy jest się martwym.
Stał jak wryty, nie wiedział, co się z nią stało, myśli kotłowały się w jego głowie. Nie był pewien czy na pewno ma przed oczami swoją dawną przyjaciółkę, czy może to tylko jego chora wyobraźnia znów bawi się jego uczuciami. Już po chwili pędził w stronę najbliższej bramy, niski trupek mimo wysiłku nie mógł go dogonić.
Dziewczyna ledwo opuściła cmentarz, chłopak już dobijał się do drzwi pobliskiej drewnianej chatki. Przez okna widać było, że ktoś jest w środku, siedział przy kominku. Dopiero po chwili mężczyzna wstał. Szarpnął drzwi, chłopak wpadł do środka i opadł na niedźwiedzie futro pełniące funkcję dywanu. Siwy jegomość bez słowa wrócił na swoje poprzednie miejsce na drewnianej podłodze. Przywołał nastolatka gestem dłoni. Młody niepewnie usiadł obok.
— Opowiedz mi swoją historię — usłyszał nagle niski zachrypnięty głos starca. Nie zrozumiał.
— Ktoś cię gonił? — spytał dość spokojnie.
— Trup. — Chłopak sam nie wierzył, że to powiedział. Spodziewał się śmiechu lub nawet podejrzenia o zażywanie pewnych niedozwolonych substancji, jednak mężczyzna dalej był poważny, wiedział, kim była ta dziewczyna. Znał jej przeszłość.
— Dalej pragnie zemsty.
— Znał ją pan? — Zdziwił się młody. Starzec skinął tylko głową.
— Żyła w mieście, niedaleko stąd, ale często tu przychodzi, od kiedy zginęła. Opowiadała o tym, jak żyła... i o tym, jak się zabiła.
— Nie bała się śmierci?
— Bała się życia.— Westchnął, nieświadomie ugłaskując swoją siwą brodę. — Każdy dzień był dla niej męką. Bała się ludzi. Każdy z nich był dla niej jak krwiożercza bestia, a każde ich słowo, każda kpina, była niczym nowy nóż wbijający się w jej serce. Próbowała walczyć, ale nie miała siły. Chciała pokazać, że jest silna, przez co kpili z niej jeszcze bardziej. A teraz... chce pokazać swoim oprawcom, jak to jest mieć ranę w sercu.
— Czego chciała ode mnie? — Chłopcu załamał się głos.
— Rany w twoim sercu — rzekł spokojnie, jak gdyby te słowa były zwyczajne.
Dzień dobry, martwa dziewczyna chce rany w twoim sercu.
Twarz chłopaka zbladła. Nie czuł się tu bezpiecznie. Bez słowa ruszył do drzwi. Poczuł ciarki na plecach na samą myśl o przejściu przez stare cmentarzysko. Nie chciał jej znów spotkać. Bał się. Tak jak kiedyś ona. I tak samo, jak ona, nie chciał okazać strachu, chciał być silny.
Nawet nie zauważył, gdy w jego sercu powstała rana. Widział je przez chwilkę w kościstej dłoni dziewczynki. A potem nie widział już nic. Padł martwy na jeden z nagrobków.
Dziewczynka weszła do chatki, trzymając w jednej ręce serce, a w drugiej, za rudą czuprynę, głowę chłopaka.
— Dziadku, zobacz, mam nowego przyjaciela. — Uśmiechnęła się do starca.
Młodzieniec czuł czyjąś obecność. Bywał tu często, ale nigdy nie sądził, że kogoś tu spotka. Nawet go to cieszyło, od dawna nie rozmawiał z innymi ludźmi... lub też nie do końca ludźmi, chociaż w istnienie kreatur znanych z książek czy kina nie wierzył. Nawet nie zauważył, kiedy minął sypiącą się już kaplicę, szedł dalej przed siebie, nie patrząc nawet pod nogi.
Zatrzymał się, dopiero gdy usłyszał swoje imię. Głos wydawał się znajomy, jednak twarzy właścicielki nie był w stanie sobie przypomnieć. Nie zastanawiał się nawet, co w środku nocy mogłaby robić młoda dziewczyna na cmentarzu. Bez wahania obrócił się w tamtą stronę, ale takiego widoku się nie spodziewał.
Stała bosymi stopami na kamiennej ścieżce, otulała ją siwa mgła, światło księżyca obijało się od jej jasnych włosów. Śliczna twarzyczka, jaką pamiętał, teraz była popękana, pokryta ciemną krwią, która sądząc po śladach na pożółkłym obliczu, wypływała z oczu, pod jednym z nich było widać kilka pasożytów zajadających się jej naskórkiem. Z wielkim trudem zrobiła krok w jego stronę. Nic dziwnego, ciężko się chodzi, gdy jest się martwym.
Stał jak wryty, nie wiedział, co się z nią stało, myśli kotłowały się w jego głowie. Nie był pewien czy na pewno ma przed oczami swoją dawną przyjaciółkę, czy może to tylko jego chora wyobraźnia znów bawi się jego uczuciami. Już po chwili pędził w stronę najbliższej bramy, niski trupek mimo wysiłku nie mógł go dogonić.
Dziewczyna ledwo opuściła cmentarz, chłopak już dobijał się do drzwi pobliskiej drewnianej chatki. Przez okna widać było, że ktoś jest w środku, siedział przy kominku. Dopiero po chwili mężczyzna wstał. Szarpnął drzwi, chłopak wpadł do środka i opadł na niedźwiedzie futro pełniące funkcję dywanu. Siwy jegomość bez słowa wrócił na swoje poprzednie miejsce na drewnianej podłodze. Przywołał nastolatka gestem dłoni. Młody niepewnie usiadł obok.
— Opowiedz mi swoją historię — usłyszał nagle niski zachrypnięty głos starca. Nie zrozumiał.
— Ktoś cię gonił? — spytał dość spokojnie.
— Trup. — Chłopak sam nie wierzył, że to powiedział. Spodziewał się śmiechu lub nawet podejrzenia o zażywanie pewnych niedozwolonych substancji, jednak mężczyzna dalej był poważny, wiedział, kim była ta dziewczyna. Znał jej przeszłość.
— Dalej pragnie zemsty.
— Znał ją pan? — Zdziwił się młody. Starzec skinął tylko głową.
— Żyła w mieście, niedaleko stąd, ale często tu przychodzi, od kiedy zginęła. Opowiadała o tym, jak żyła... i o tym, jak się zabiła.
— Nie bała się śmierci?
— Bała się życia.— Westchnął, nieświadomie ugłaskując swoją siwą brodę. — Każdy dzień był dla niej męką. Bała się ludzi. Każdy z nich był dla niej jak krwiożercza bestia, a każde ich słowo, każda kpina, była niczym nowy nóż wbijający się w jej serce. Próbowała walczyć, ale nie miała siły. Chciała pokazać, że jest silna, przez co kpili z niej jeszcze bardziej. A teraz... chce pokazać swoim oprawcom, jak to jest mieć ranę w sercu.
— Czego chciała ode mnie? — Chłopcu załamał się głos.
— Rany w twoim sercu — rzekł spokojnie, jak gdyby te słowa były zwyczajne.
Dzień dobry, martwa dziewczyna chce rany w twoim sercu.
Twarz chłopaka zbladła. Nie czuł się tu bezpiecznie. Bez słowa ruszył do drzwi. Poczuł ciarki na plecach na samą myśl o przejściu przez stare cmentarzysko. Nie chciał jej znów spotkać. Bał się. Tak jak kiedyś ona. I tak samo, jak ona, nie chciał okazać strachu, chciał być silny.
Nawet nie zauważył, gdy w jego sercu powstała rana. Widział je przez chwilkę w kościstej dłoni dziewczynki. A potem nie widział już nic. Padł martwy na jeden z nagrobków.
Dziewczynka weszła do chatki, trzymając w jednej ręce serce, a w drugiej, za rudą czuprynę, głowę chłopaka.
— Dziadku, zobacz, mam nowego przyjaciela. — Uśmiechnęła się do starca.
Wszyskie etykiety:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy
Prześlij komentarz